Na pierwszy rzut oka postawione na wstępie pytanie nie ma sensu. Przecież uznajemy ogrody za ukłon w stronę przyrody i ekologii, bo w naszym wzniesionym z betonu świecie bardzo brakuje zieleni. Każdy zazieleniony kawałek ziemi, zwłaszcza urządzony własnymi rękami, jesteśmy gotowi przedstawiać jako zwycięstwo w walce o obecność przyrody wśród nas, bo przez dziesięciolecia stawiania się ponad przyrodą osiągnęliśmy dziwny stan, w którym to, co naturalne, musimy sztucznie wyhodować.
A jednak „ogród ekologiczny” to nie „masło maślane”
Może być zielono i kwitnąco, a jednak plastikowo i w sprzeczności z prawami przyrody. Przespacerujmy się po takim hipotetycznym, bardzo nieekologicznym ogrodzie i przeanalizujmy krok po kroku, co może pójść nie tak.
Po pierwsze: woda
Temat ważny, bo ostatnimi czasy zaczyna jej coraz bardziej brakować. Do tego stopnia, że wydawano już zakazy używania wody wodociągowej do mycia pojazdów i podlewania ogrodów. Woda w rurze nie bierze się znikąd: trzeba ją pobrać z rzeki albo innego źródła, oczyścić i wtłoczyć do sieci. W rezultacie mamy obniżanie lustra wody w naturalnych zbiornikach, zużycie energii elektrycznej, ograniczenie dostępności wody do celów spożywczych i higienicznych. Jednocześnie ignorujemy darmową, wysokiej jakości wodę spadającą prosto z nieba. O deszczówce napiszemy jeszcze nie raz, bo to temat ważny i poważny.
Po drugie: doniczki
Używamy różnych doniczek, często naturalnych, glinianych, ceramicznych czy drewnianych. Ale sadzonki przynosimy ze sklepu najczęściej w doniczkach z tworzywa sztucznego, bo takich używają duże gospodarstwa ogrodnicze. Tego, niestety, nie unikniemy. Zamiast jednak wyrzucać, gromadźmy je, a następnie używajmy ich ponownie. W ostateczności należy je oczywiście wyrzucić jako odpady segregowane.
Po trzecie: owady
W ogrodzie często przebywamy z dziećmi i może się okazać, że ktoś z nas jest uczulony na jad niektórych owadów, a nawet o tym nie wie. Pamiętajmy jednak, że osy, pomimo tego, że są głośne i nachalnie dobierają się do naszych napojów i potraw, są jednak w ogrodzie bardziej „u siebie” niż my. Nie niszczmy ich gniazd, jeśli nie ma bezwzględnej potrzeby, i nie stosujmy chemicznych środków owadobójczych. Próbujmy delikatnie i metodami naturalnymi, gdyż zawsze da się znaleźć rozwiązanie dobre dla obu stron.
Z ostrożnością dobierajmy środki ochrony roślin.
Nie nadużywajmy ich, a jeśli to możliwe – zrezygnujmy z nich zupełnie. Ogród, a tym bardziej mały ogródek, nie wyżywi nas, więc straty w uprawach spowodowane obecnością gryzoni, owadów i innych amatorów nieswoich plonów możemy zaakceptować. W skali kilku grządek czy niewielkiej szklarni możemy odnieść sukces, zbierając szkodniki ręcznie albo stosując metody tradycyjne. O nich też napiszemy w kolejnych wpisach na naszym blogu.